blog

Martwa mysz, czyli czego nauczyłam się o nieśmiertelności od trzylatka

– Mamo, zobacz! Usłyszałam nagle, gdy w pośpiechu wybiegaliśmy z domu. Antek był wyraźnie zaciekawiony i nie bardzo potrafił nazwać to, co widzi. Na schodach leżała mysz i to nie podlegało wątpliwości. Ale fakt, że się nie poruszała sprawił, że Antek poczuł się niepewnie. No bo mysz, a jakby nie- mysz?! I tak, w najgorszym z możliwych momentów, między chowaniem kluczy do torebki i sprintem na autobus, zaczęliśmy naszą pierwszą rozmowę o śmierci.

Antek jak z karabinu strzelał we mnie kolejnym pytaniami, a zważywszy na fakt, że to pierwsze spotkanie z tematem – długo nie odpuszczał i przyznać trzeba, że z  imponującą lekkością  formułował kolejne wątpliwości, z którymi filozofia zmaga się od stuleci.

– Antoś – zaczęłam spokojnie, ważąc każde słowo, jak niepewny student na egzaminie – to jest mysz, która już nie żyje. Nie żyje – uprzedziłam pytanie wpatrzonych we mnie  niebieskich oczu – czyli nie biega, nie oddycha, nie je. Widzisz – zmierzałam w stronę konkluzji – tak się właśnie dzieje, że zwierzęta rodzą się, żyją, a potem umierają.

Antek spojrzał na mnie podejrzliwie.

– Nie żyje, czyli gdzie teraz jest? – zapytał bez wahania.

Pytanie to zbiło mnie z tropu. Jak to gdzie jest? – myślałam. Przecież nie ma. Nie dawało mi jednak spokoju, skąd u Antosia przekonanie – niczym do tej pory przez nas nie budowane ani wzmacniane – że martwa mysz gdzieś jest po śmierci. Postanowiłam więc poczytać. I znalazłam.

Badania przeprowadzone przez psychologa Jessa Beringa wraz z zespołem [1] , pokazują, że nawet najmłodsze dzieci, które nie zostały jeszcze socjalizowane do żadnego konkretnego światopoglądu czy religii, wierzą, że umysł jest w stanie przetrwać śmierć ciała.

Badanie zostało przeprowadzone w trzech grupach wiekowych (5-6 lat, 8-9 lat i 11-12 lat), a brały w nim udział hiszpańskie dzieci uczęszczające zarówno do szkół katolickich jak i świeckich. W ramach badania dzieci oglądały teatrzyk, w którym mysz została zjedzona przez aligatora. Następnie dzieci proszone były o odpowiedź na pytania dotyczące funkcji biologicznych i psychologicznych martwej myszy (Myszy! Zupełnie jak u nas!). Schemat uzyskanych odpowiedzi potwierdził dotychczasową wiedzę na ten temat: starsze dzieci są znacznie bardziej skłonne uznać zaprzestanie funkcji biologicznych i psychologicznych myszy niż dzieci młodsze oraz że wszystkie dzieci są bardziej skłonne do przypisywania martwej myszy stanów emocjonalnych czy pragnień niż stanów psychologicznych, biologicznych czy percepcyjnych.

Innymi słowy, dzieci np. twierdziły, że martwa mysz nie je, ale może odczuwać głód. Dowiedziono również, że wraz z wiekiem dzieci coraz bardziej zdecydowanie wypowiadają się na temat ustania funkcji biologicznych i psychologicznych martwej myszy, ale co ciekawe, dzieciom uczęszczającym do szkoły świeckiej przychodziło to łatwiej niż dzieciom uczęszczającym do szkoły katolickiej.

Ostateczna konkluzja badania jest następująca: idea nieśmiertelności jest wypadkową dwóch czynników – nauczania i ekspozycji na poglądy religijne oraz wrodzonej dyspozycji naszego umysłu do takiego właśnie myślenia.

Według badaczy mamy „wrodzone poczucie nieśmiertelności”, które wynika z faktu, że nasz mózg jest niezdolny do wyobrażenia sobie własnej anihilacji.

I jest to, co może nieco zaskakujące, nie tylko przypadłość dzieci. Jako dorośli znacznie lepiej obejmujemy myślą śmierci i umierania, a mimo to, mózg nadal płata nam figle. Najprostszy test:  spróbuj pomyśleć, że ciebie nie ma… I jak? Jesteś tam jeszcze?;) Nawet jeśli próba własnej dematerializacji zakończyła się sukcesem, to sam fakt, że twój mózg, który jest – pomyślał o nieistnieniu, sprawia, że cała logika bierze w nomen omen łeb. Co więcej, jak dowodzi Bering, za rozwijającą się w naszych głowach ideą nieśmiertelności stoją złożone mechanizmy ewolucyjne. Badacz sugeruje nawet, że „nieśmiertelność” jest domyślną ideą „wgraną” w nasze systemy poznawcze (ang. immortality as cognitive dafault).

Wspomniane badanie – do którego doprowadziła mnie martwa mysz na ganku naszego domu – po raz kolejny pokazało mi, jak skomplikowaną ideą jest nieśmiertelność i na jak wielu różnych, także nieświadomych, płaszczyznach operuje i „hakuje” nasz umysł od najmłodszych lat.

Mam jeszcze jedną myśl (i tu chyba moja teatrologiczna dusza próbuje się przebić ;).

Ciekawa jestem, jaki wpływ na odpowiedzi dzieci miał fakt, że mysz była kukiełką, a całe „wydarzenie śmierci” spinała rama teatralna.

I odwrotnie, jaki wpływ na mojego Antka miał fakt, że martwą mysz zobaczył „na żywo”, w terenie?

Oczywiście nie próbuję tu podważać wyników badań i całkowicie rozumiem zastosowane przez badaczy narzędzia. Trudno pokazywać dzieciom martwe zwierzęta, to jasne. Co więcej badacze mieli świadomość tej kwestii i dlatego też zdecydowali się  zacząć pokaz od przedstawienia bohaterów: „To jest mysz,  a to jest aligator. Wiemy, że nie są prawdziwe, ale próbujmy udawać, że są, OK?” Zastanawiam się jednak, czy mimo wszystko umowność śmierci kukiełkowej myszy nie zniekształca obrazu i oceny sytuacji? Czy „magia sceny” nie przyczynia się do tego, że dzieci chętniej przypisują lubianej postaci przedziwne super-moce?

Dziś Antek ma już 5 lat. Widzimy, że jego sposób rozumienia śmierci się zmienia, ewoluuje. Życie i różne wydarzenia same „wywołują” ten temat, a także kolejne pytania z nim związane. Wtedy oczywiście rozmawiamy. Przede wszystkim jednak, staramy się słuchać, towarzyszyć, być, a potem wyjaśniać, na miarę wieku.

Myślę, że takich rozmów jeszcze wiele przed nami.

PRZYPISY

[1] J. M. Bering, C. H. Blasi, D. F. Bjorklund, The development of ‘afterlife’ beliefs in
religiously and secularly schooled children, „British Journal of Developmental Psychology”2005, nr 23, 587–607.

Back to list

Related Posts