Martwa mysz, czyli czego nauczyłam się o nieśmiertelności od trzylatka
– Mamo, zobacz!? Usłyszałam nagle, gdy w pośpiechu wybiegaliśmy z domu. Antek był wyraźnie zaciekawiony i nie bardzo potrafił nazwać to, co widz. Na schodach leżała mysz i to nie podlegało wątpliwości. Ale fakt, że się nie poruszała sprawił, że Antek poczuł się niepewnie. No bo mysz, a jakby nie mysz?! I tak, w najgorszym z możliwych momentów, między chowaniem kluczy do torebki i sprintem na autobus, zaczęliśmy naszą pierwszą rozmowę o śmierci.